czwartek, 11 lutego 2016

Elizjum



Chcę o Tobie zapomnieć
Każdej nocy
Którą przeżywam samotnie
Chowając się za obłokiem
Niedokończonych snów 
W których grasz 
Główną rolę. 
Gdzieś pośrodku nicości 
Zostawiony
Na pastwę 
Dzikiej zwierzyny
Ryczącej gdzieś w centrum
Mojej głowy.

Tak bardzo onieśmielony
Bo nigdy wcześniej
Takiej mądrości jak w Tobie
We wnętrzu swoim
Znaleźć nie mogłem.
I tak głupi
By dla tej piękności pozornej
Wyrywać serce
I rzucać je pod nogi
Twoje.

Każdego dnia
Na przekór światu
Modlić się o tę jedną chwilę
Która w duszy szczęściem
Do końca
Zakwitnie.
Bo teraz?
Kim jestem, jak nie
Rośliną na wietrze.
Szarganą przez pisaki pustynne.
Ty moim deszczem
Życiodajnym
Tym, który gasi pragnienie
Najdoskonalszym.

I nadal.
Cała dzikość lata
Jest jej spojrzeniem.





wtorek, 9 lutego 2016

XXI




My. 

Rozbici na atomy 
Szukający tego, czego nie ma 
Pragnący niemożliwości.
Beznadziejnie zamknięci 
Pod szarą strukturą 
Własnych myśli. 
Błądzących wokoło 
Zimnych rozczarowań. 

Pokolenie straceńców. 
Zaprzedanych pustką 
Własnego istnienia
Bez chęci. 
Budzących się codziennie 
Tylko dlatego, 
Żeby jeść 
Swoje niestrawne marzenia. 

Dziwki, gwałciciele, mordercy. 
Swoje chore zapędy 
Chowający na co dzień,
W najciemniejszy kąt 
Zimnych, stalowych klatek 
Własnej głowy.

Puste oczy 
Zakropione lekkim szaleństwem. 
Szukający uciechy 
W życiu, którego nikt nie chce
Własnoręcznie przeżyć.

Utkani z kłamstw
Podniet niskich lotów
Niewidzialnych uczuć.
Białych kart, 
Których samemu zapisać nie sposób. 

















sobota, 6 lutego 2016

Sznur



Uplotłem sobie sznur 
Z jedwabnych rozczarowań. 
Tak delikatny 
I żałosny. 
Mimo, że mnie utrzymać 
Nie zdoła 
To śmierć zada 
W sposób najmniej 
Bezbolesny. 

I byłaby mniejsza trwoga 
Gdyby tego kata 
Można było zobaczyć 
Poczuć zapach. 
Inny niż ten 
Do którego przywykły moje nozdrza. 

Świeża krew
Chełpliwie lejąca się z żyły 
Szpony smutku 
Ryjące na skórze 
Krwawe odciski. 
I żółć. 
Wypełniająca serce
Jak kielich.

A może ten sznur 
Wcale nie z jedwabiu 
upleciony. 
Tak realny jak ptak 
na drzewie siedzący.
Czai się gdzieś 
Obok ręki
I cicho
Powoli 
Szepce: 

Weź mnie, jesteś już zgubiony.

czwartek, 4 lutego 2016

Najbardziej



A najbardziej kocham się w Tobie
Nocą, gdy wszystko 
Cichnie. 
I zmęczony od świateł miasta 
Umysł 
zapada w senne, 
markotne zmyślenie. 

I wtedy, za woalem kłamstwa 
Upadam najbardziej boleśnie. 
Wijąc dla duszy ciernie 
Oblepiając dookoła serce 
I biegnąc 
Wypruwam żyłka po żyłce, 
Krwi centymetry na centymetr. 

Nowe nie znaczy lepsze. 

Muszę wypłukać sobie serce. 
Z tego czym przerosło pragnienie
Bycia lepszym 
Tylko dla Ciebie. 

Tak naprawdę to kochać nie umiem, 
wolno, wspaniale.
Tylko czasem, szarpię się z bólem 
Że tej miłości 
Szansy nie dałem.