Chcę o Tobie zapomnieć
Każdej nocy
Którą przeżywam samotnie
Chowając się za obłokiem
Niedokończonych snów
W których grasz
Główną rolę.
Gdzieś pośrodku nicości
Zostawiony
Na pastwę
Dzikiej zwierzyny
Ryczącej gdzieś w centrum
Mojej głowy.
Tak bardzo onieśmielony
Bo nigdy wcześniej
Takiej mądrości jak w Tobie
We wnętrzu swoim
Znaleźć nie mogłem.
I tak głupi
By dla tej piękności pozornej
Wyrywać serce
I rzucać je pod nogi
Twoje.
Każdego dnia
Na przekór światu
Modlić się o tę jedną chwilę
Która w duszy szczęściem
Do końca
Zakwitnie.
Bo teraz?
Kim jestem, jak nie
Rośliną na wietrze.
Szarganą przez pisaki pustynne.
Ty moim deszczem
Życiodajnym
Tym, który gasi pragnienie
Najdoskonalszym.
I nadal.
Cała dzikość lata
Jest jej spojrzeniem.
Ryczącej gdzieś w centrum
Mojej głowy.
Tak bardzo onieśmielony
Bo nigdy wcześniej
Takiej mądrości jak w Tobie
We wnętrzu swoim
Znaleźć nie mogłem.
I tak głupi
By dla tej piękności pozornej
Wyrywać serce
I rzucać je pod nogi
Twoje.
Każdego dnia
Na przekór światu
Modlić się o tę jedną chwilę
Która w duszy szczęściem
Do końca
Zakwitnie.
Bo teraz?
Kim jestem, jak nie
Rośliną na wietrze.
Szarganą przez pisaki pustynne.
Ty moim deszczem
Życiodajnym
Tym, który gasi pragnienie
Najdoskonalszym.
I nadal.
Cała dzikość lata
Jest jej spojrzeniem.
Nie patrz wstecz, bo serce zatęskni i znowu zaczniesz żyć przeszłością.
OdpowiedzUsuń