czwartek, 26 maja 2016

Pozwól



Pozwól mi. 

Patrzeć jak śpisz
Po trudach nocy.
W objęciach Morfeusza 
Dryfując po granicach
Nieznanych światów
Dobrych mar 
I niewinnych rozkoszy

Pozwól.

Zakochać się w Tobie 
Najmniej rozważnie 
Szaleńczo
Stojąc nad przepaścią.
Każdą chwilą 
Wielbić cud życia
I piękno.

Pozwól.

Każdego dnia
Upajać się 
Słodkością nuty
Twojego śmiechu. 

Pozwól.
Być moją nadzieją.


Skoro urodziliśmy się chorzy. 
Zakochaj mnie.
Bez pamięci.
Do utraty sił.
Wydartych
Ostatnim oddechem.

sobota, 30 kwietnia 2016

Teraz




Symetrycznie.
Oddziel
Nienawiść od kochania.
Cienką granicą
Upadłego człowieczego mniemania.
Że ciemność
Jest tylko brakiem światła.

Uczucia i emocje
Wyklucz z rozumnego poznania.
Zakochaj się w świecie
Bez cierpkich wspomnień.
Stawianych
Przed bladym znakiem zapytania.

Przeszłość zachowaj
Jako lekcję.
Którą daje życie
Pozwalając wstać
Za każdym razem
Gdy upadek
Był bliski złamania.

Liczy się tylko
Jedna chwila
W której bezgranicznie
Ufam
Że każde "teraz"
Jest pieśnią
Uwielbiającą cud życia.







środa, 20 kwietnia 2016

Błędnik




Kocham się w Tobie 
Od świtu 
Naszych małych 
Wytartych, wspomnień. 
Które w sercu 
Wyryły obraz 
Tylko Twojej twarzy. 
Od której nikt mnie 
Już nie ocali. 

Chcę kiedyś usłyszeć 
Jak mówisz 
Że Ty
Cała 
Należysz 
Do mnie. 
Żeby Twoje ciało 
Tylko z moim 
Współgrało. 

I że dusza 
Nie dla marności 
A na szczerą 
Wolę poznania 
Miłości 
Została stracona 
Dla doczesności. 

Powiedz 
Że ta tęsknota 
Kiedyś dobije kresu. 
Że na przestrzeni 
Życia. 
Kiedyś w końcu powiem 
Że największa uciecha 
Jaką mógł poznać człowiek. 


Śpi przy moim boku. 

środa, 6 kwietnia 2016

Nihil Sum.



Jestem nikim. 
Kogo możesz kochać. 
Ale. 
Nie chcę Twoich uczuć. 
Gardzę
Słabością.
Która popycha Cię
W moje zimne ramiona.

Jestem nikim. 
Wszystkim. 
W co zamieniasz 
Swoją codzienność.
I z biegiem lat. 
Nie ma dla Ciebie 
Ratunku. 
Coraz bardziej przytłaczająca.
Moja obecność.

Jestem nikim.
A dla Ciebie
Dźwięk mojego imienia
Przyprawia o dreszcze.
Jak fraza
Na wpół niewypowiedziana
Nocnym szeptem.

Urwany film.
Kadr, który spada
W przepaść.
Ostatni oddech
Zagubionego istnienia
W świecie,
Który miał być wszystkim.

Jest niczym.













niedziela, 3 kwietnia 2016

Namiętność.



Jak długo jeszcze 
Serce wytrzyma. 
Napór 
Krwi.
Doprowadzonej do wrzenia.

I śladów Twej szminki. 
Na moich martwych 
Żyłach. 
Zapach świeżych
Uniesień.
W białych, jedwabnych 
pościelach.

Dotyk.

Moich rąk
Rysujących szlaki 
Na Twoich plecach. 
Tak bardzo 
Spragnionych
Bólu. 
Twojego istnienia. 

Ciche 
Bezlitosne 
Wzloty i upadki. 
Przerwane chwilą
Milczenia.
Podgryzione 
Ostrymi szczękami 
Pożądania.

Głęboko. 
Dotknięci śmiertelną chorobą.
Szaleństwa 
Niepokrytego
Obietnicą uleczenia.

Miłości. 
Na którą 
Lekarstwa nie ma.

















piątek, 1 kwietnia 2016

Sen





Istnieje na świecie
Taka tęsknota.

Do miejsca
Którego nie ma na mapie
A tylko w głębi Twego serca.
Czeka,
Choć wiesz.
Że znaleźć go nie zdołasz.

Do człowieka.
Którego twarz Ci droga
Mimo
Że nigdy nie widziana.
Poza senną baśnią.
Obietnica.
Niespełniona.

I do miłości.
Która wszystko przemóc
Zdoła.
Rozrywając serce
Napełnione żarem.
Takie.
Które woła.
 Że ze wszystkich skarbów świata
Najbardziej chce kochać.






























czwartek, 11 lutego 2016

Elizjum



Chcę o Tobie zapomnieć
Każdej nocy
Którą przeżywam samotnie
Chowając się za obłokiem
Niedokończonych snów 
W których grasz 
Główną rolę. 
Gdzieś pośrodku nicości 
Zostawiony
Na pastwę 
Dzikiej zwierzyny
Ryczącej gdzieś w centrum
Mojej głowy.

Tak bardzo onieśmielony
Bo nigdy wcześniej
Takiej mądrości jak w Tobie
We wnętrzu swoim
Znaleźć nie mogłem.
I tak głupi
By dla tej piękności pozornej
Wyrywać serce
I rzucać je pod nogi
Twoje.

Każdego dnia
Na przekór światu
Modlić się o tę jedną chwilę
Która w duszy szczęściem
Do końca
Zakwitnie.
Bo teraz?
Kim jestem, jak nie
Rośliną na wietrze.
Szarganą przez pisaki pustynne.
Ty moim deszczem
Życiodajnym
Tym, który gasi pragnienie
Najdoskonalszym.

I nadal.
Cała dzikość lata
Jest jej spojrzeniem.





wtorek, 9 lutego 2016

XXI




My. 

Rozbici na atomy 
Szukający tego, czego nie ma 
Pragnący niemożliwości.
Beznadziejnie zamknięci 
Pod szarą strukturą 
Własnych myśli. 
Błądzących wokoło 
Zimnych rozczarowań. 

Pokolenie straceńców. 
Zaprzedanych pustką 
Własnego istnienia
Bez chęci. 
Budzących się codziennie 
Tylko dlatego, 
Żeby jeść 
Swoje niestrawne marzenia. 

Dziwki, gwałciciele, mordercy. 
Swoje chore zapędy 
Chowający na co dzień,
W najciemniejszy kąt 
Zimnych, stalowych klatek 
Własnej głowy.

Puste oczy 
Zakropione lekkim szaleństwem. 
Szukający uciechy 
W życiu, którego nikt nie chce
Własnoręcznie przeżyć.

Utkani z kłamstw
Podniet niskich lotów
Niewidzialnych uczuć.
Białych kart, 
Których samemu zapisać nie sposób. 

















sobota, 6 lutego 2016

Sznur



Uplotłem sobie sznur 
Z jedwabnych rozczarowań. 
Tak delikatny 
I żałosny. 
Mimo, że mnie utrzymać 
Nie zdoła 
To śmierć zada 
W sposób najmniej 
Bezbolesny. 

I byłaby mniejsza trwoga 
Gdyby tego kata 
Można było zobaczyć 
Poczuć zapach. 
Inny niż ten 
Do którego przywykły moje nozdrza. 

Świeża krew
Chełpliwie lejąca się z żyły 
Szpony smutku 
Ryjące na skórze 
Krwawe odciski. 
I żółć. 
Wypełniająca serce
Jak kielich.

A może ten sznur 
Wcale nie z jedwabiu 
upleciony. 
Tak realny jak ptak 
na drzewie siedzący.
Czai się gdzieś 
Obok ręki
I cicho
Powoli 
Szepce: 

Weź mnie, jesteś już zgubiony.

czwartek, 4 lutego 2016

Najbardziej



A najbardziej kocham się w Tobie
Nocą, gdy wszystko 
Cichnie. 
I zmęczony od świateł miasta 
Umysł 
zapada w senne, 
markotne zmyślenie. 

I wtedy, za woalem kłamstwa 
Upadam najbardziej boleśnie. 
Wijąc dla duszy ciernie 
Oblepiając dookoła serce 
I biegnąc 
Wypruwam żyłka po żyłce, 
Krwi centymetry na centymetr. 

Nowe nie znaczy lepsze. 

Muszę wypłukać sobie serce. 
Z tego czym przerosło pragnienie
Bycia lepszym 
Tylko dla Ciebie. 

Tak naprawdę to kochać nie umiem, 
wolno, wspaniale.
Tylko czasem, szarpię się z bólem 
Że tej miłości 
Szansy nie dałem.